Pixnio 725x482

ocenaryzyka.pl

o maszynach antropocentrycznie

Bezpieczeństwo maszynowe — komu i na co?

Ocena ryzyka maszynowego, szkolenia, bhp, safety first — czy warto i dlaczego?

Przygotowuję szkolenie dla międzynarodowego audytorium, takiego od Japonii po Meksyk, i zastanawiam się nad powodami, dla których dbamy o czyjeś bezpieczeństwo.

Niektórzy z bezpieczeństwa się utrzymują (jak pracownicy służb bhp lub doradcy w zakresie bezpieczeństwa maszynowego), tutaj motywacja jest zrozumiała; ale dlaczego ktoś chce im za to płacić, tzn. dlaczego ktoś miałby ponosić koszty czyjegoś (nie swojego) bezpieczeństwa?

Po pierwsze, oczywiście, są przepisy. Na całym świecie, w Brazylii czy w Afryce Południowej, przepisy zobowiązują pracodawców do dbałości o zdrowie i życie pracowników. W sieci można znaleźć piękne wyroki za doprowadzenie do uszczerbku na zdrowiu lub do śmierci z powodu niewłaściwych warunków pracy. W Australii funkcjonuje nawet pojęcie „morderstwa przemysłowego” (industrial manslaughter”) , za które firma może zapłacić 18 mln tamtejszych dolarów, a osoba odpowiedzialna trafić na 25 lat do więzienia. Zatem pierwszym motywem może być strach.

Specjaliści od bhp przekonują nas jednak, że — po drugie — bezpieczeństwo się opłaca, bo pozwala pracować wydajniej, a sam wypadek, jeśli już się zdarzy, to poważne koszty: zatrzymanie produkcji, uszkodzenie maszyny, zniszczenie materiału, no i wreszcie utrata, choćby czasowa, przeszkolonego pracownika. Tu pojawia się pewna trudność, bo poziom ryzyka bardzo trudno przelicza się na pieniądze, ale nie jest to trudność niepokonywalna, skoro z tego właśnie nieźle żyją liczne instytucje ubezpieczeniowe.

Idąc tym śladem można jednak zauważyć, że składki ubezpieczeniowe, czyli koszt ryzyka ponoszony przez ubezpieczonego, są en masse znacząco wyższe niż odszkodowania, czyli koszt ponoszony przez ubezpieczyciela. Gdyby było inaczej, ubezpieczyciele działaliby na granicy opłacalności lub bankrutowali, co jest wszakże jaskrawie sprzeczne z doświadczeniem. Dobrze to świadczy o agentach ubezpieczeniowych, którzy potrafią tak skutecznie sprzedawać strach, ale zarazem wskazuje, że koszt polisy nie jest precyzyjną miarą ryzyka.

Po drugie drugie, firma dbająca o bezpieczeństwo załogi jest lepiej postrzegana przez pracowników (co może mieć znaczenie, gdy „rynek pracy” jest wymagający) oraz przez podmioty zewnętrzne (np. klientów).

Po trzecie wreszcie, dbamy o pracowników (tzn. ci, którzy dbają), bo wystawianie ich na niebezpieczeństwo byłoby niemoralne. Bo człowiek jako taki zasługuje na szacunek, a nie na okaleczenie lub przedwczesną śmierć. Tu dochodzimy jednak do trudnych kwestii antropologicznych. Każda osoba jest kimś jedynym, niepowtarzalnym — tak uważamy. A jeśli dany człowiek jest tylko przejściową formą w niekończącym się cyklu wcieleń. Cóż dopiero, gdyna inne plemiona czy wierzenia patrzy się jako na niższy gatunek?1 W naszej kulturze godność człowieka nie zależy od jego pochodzenia czy stanu majątkowego, ale jest to humanizm wyrosły z chrześcijaństwa.

Pewnie są jeszcze inne przyczyny. Bardzo byłbym ciekaw badań, które obrazują zależności choćby między wymienionymi powyżej.

Photo by Amanda Mills, USCDCP on Pixnio

﹏﹏﹏

  1. Jeśli można np. strzelać do kogoś gdy stoi w kolejce po żywność lub lekarstwa, to nie ma co mówić o bezpiecznych warunkach pracy.[]

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

zagadka — captcha *