Na prawie każdym spotkaniu (konferencji, szkoleniu etc.) poświęconym bezpieczeństwu maszynowemu, w którym bierze udział PIP, obowiązkowy punkt programu to wykres obrazujący relację wymagań minimalnych i zasadniczych. Że niby na początku był chaos pierwotny, potem dla nowo produkowanych maszyn wprowadzono zasadnicze wymagania bezpieczeństwa, a dla maszyn starych, wyprodukowanych lub sprowadzonych wcześniej (w „starej” UE przed 1993, w Polsce przed 2004 r., w Chorwacji przed 2013), jest taka okryj-bida, wymagania minimalne.
Jeśli faktycznie wymagania minimalne dotyczą tylko tych tzw. starych maszyn, czyli problem wkrótce sam zniknie, bo starych maszyn ubywa – to po co o tym stale gadać?
rozważania akademickie
W sensie ścisłym tzw. „wymagania minimalne”, czyli „minimalne wymagania w dziedzinie bezpieczeństwa i higieny użytkowania sprzętu roboczego” to załącznik nr I do dyrektywy 2009/104/WE, czyli tzw. dyrektywy narzędziowej, DN.1
Z kolei tzw. „wymagania zasadnicze”, czyli „zasadnicze wymagania w zakresie ochrony zdrowia i bezpieczeństwa odnoszące się do projektowania i wykonywania maszyn”, to — w sensie ścisłym — załącznik nr I do dyrektywy 2006/42/WE, czyli tzw. dyrektywy maszynowej, DM.2
W sensie ścisłym zatem, rzeczywiście, zał. I do DN obowiązuje tylko dla maszyn sprzed wejścia do UE; wszystkie maszyny wyprodukowane lub sprowadzone do UE w roku 2004 lub później podlegają wymaganiom określonym w zał. I do DM.
Można jednak zauważyć, że przez wymagania „minimalne” i „zasadnicze” rozumie się często całe akty wprowadzające te wymagania, czyli dyrektywy. A DN obowiązuje nadal — i nie tylko dla maszyn „starych”. DN dotyczy jednak użytkowników maszyn, a DM — ich producentów.3 Uwzględniając daty produkcji (lub sprowadzenia) maszyny, cała układanka wygląda następująco:
Maszyny sprzed 1.05.2004
Producenci — brak wymagań.4
Użytkownicy — DN.
Maszyny z 1.05.2004 i nowsze
Producenci — DM.
Użytkownicy — DN, ale zamiast zał. I jest zał. I do DM.
Proste, prawda?
ale…
Wymagania „zasadnicze”, czyli zał. I do DM, jakkolwiek drobiazgowe (w wersji polskiej 30 stron tekstu), zawierają jedynie ogólne wskazania. Weźmy przykładowy zapis dotyczący osłon: „muszą być umieszczone w odpowiedniej odległości od strefy niebezpiecznej”. Jaka odległość jest „odpowiednia”? Inny wymóg, dotyczący urządzeń ochronnych: mają być takie, by „osoby nie mogły dostać się do części ruchomych znajdujących się w ruchu”. W jaki sposób „nie mogły”, skoro urządzenia ochronne właśnie nie ograniczają ruchów operatora? Czy wreszcie całkowicie utopijny wymóg, by maszyna była wykonana „w sposób zapobiegający lub umożliwiający zapobieganie wszelkim zagrożeniom o charakterze elektrycznym”.
Biurokraci napisali, a politycy uchwalili przepisy tak, by ładnie brzmiały. A teraz trzeba je jakoś stosować, i najlepiej, żeby przy tym możliwa była produkcja (bo i biurokraci, i politycy potrzebują coś wypić i zakąsić, a pieniądze na to biorą się, niestety, tylko z pracy). Właściwe znaczenie tych wszystkich wymagań określają więc tzw. normy zharmonizowane z DM. Normy są zatwierdzane do stosowania przez Komisję Europejską, ale ich treść ustalana jest zasadniczo przez ludzi, którzy coś na dany temat wiedzą, więc jakoś to działa. Przepis stanowi więc np. że należy wykluczyć wszelkie zagrożenia elektryczne, a norma precyzuje, że w tym celu wystarczy zapewnić szczelność szafy elektrycznej na poziomie IP2X, czyli otwory nie większe niż 12,5 mm.
Wymagania „minimalne” do norm zharmonizowanych się nie odwołują, nie ma czegoś takiego jak norma zharmonizowana z DN. Jak więc rozumieć znajdujące się tam wymogi, siłą rzeczy (zał. I do DN to tylko 4 strony) jeszcze bardziej ogólne niż w DM? Co znaczy, że „układy sterowania muszą być bezpieczne i muszą zostać wybrane z należytym uwzględnieniem awarii”? Jeżeli maszyny „muszą być wyposażone w (…) urządzenia, które (…) powstrzymywały ruchy części niebezpiecznych, zanim zostanie osiągnięta strefa niebezpieczna” — to jak określić czas osiągnięcia strefy niebezpiecznej?
Odpowiedź znajdziemy w dyrektywie 89/391/EWG,5 która stanowi, że jedną z ogólnych zasad bezpieczeństwa, które pracodawca powinien stosować, jest „dostosowanie do postępu technicznego”.6 Szukając wyznacznika owego postępu w zakresie bezpieczeństwa maszynowego, trudno o bardziej miarodajne źródło niż normy zharmonizowane z DM.
Weźmy jako przykład robot przemysłowy. Do roku 2006 obowiązywała norma EN 775:1992, zgodnie z którą robot powinien być wyposażony w urządzenie zezwalające. Kropka. I faktycznie, w starych robotach można było spotkać urządzenie zezwalające w postaci przycisku, którego zwolnienie powoduje zatrzymanie robota w trybie uczenia. Dzisiaj, ISO 10218-1:2012 precyzuje, że urządzenie zezwalające powinno mieć trzy pozycje, z których tylko środkowa umożliwia ruch, a pełne wciśnięcie wymaga całkowitego zwolnienia i dopiero później wciśnięcia do pozycji środkowej, by można było ponownie uruchomić urządzenie. Dziś jest to dla wszystkich „oczywista oczywistość”. Gdyby na takim starym robocie sprzed roku 2004 zdarzył się wypadek, spowodowany m. in. tym, że operator w sytuacji zagrożenia zacisnął kurczowo palce zamiast puścić przycisk urządzenia zezwalającego — czy sąd uznałby, że maszyna była wystarczająco zabezpieczona, bo w czasie, gdy była produkowana, obowiązywały inne zasady?
brutalna rzeczywistość
Formalnie przepisy są nieco zagmatwane, bo są odrębne dyrektywy dla producentów i dla użytkowników (a część jednej stosuje się zamiast części drugiej), dodatkowo są krajowe przepisy wdrażające (w Polsce, oprócz wspomnianych rozporządzeń, są jeszcze ogólne przepisy bhp i ustawa o systemie zgodności). Tak naprawdę ocena ryzyka maszynowego sprowadza się jednak zawsze do tego samego — czy przeprowadza ją producent, czy użytkownik — do zbadania zgodności z normami zharmonizowanymi z DM.
Image by David Bawm from Pixabay
﹏﹏﹏
- Dyrektywa została u nas wdrożona stosownym rozporządzeniem Ministra Gospodarki, Dz. U. 2002.191.1596 (pod błędną nazwą „rozporządzenie w sprawie minimalnych wymagań dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy w zakresie użytkowania maszyn„, co było źródłem wielu nieporozumień), ale nie ma to wielkiego znaczenia, bo dyrektywy są zobowiązaniem dla państw członkowskich i każdy obywatel, uważający się za pokrzywdzonego przez państwo przez to, że jakiś przepis nie został wdrożony, może dochodzić swego przed TSUE. Praktycznie więc dyrektywy stosują się bezpośrednio, prawie tak samo jak rozporządzenia UE. [⤣]
- wdrożonej rozporządzeniem ws. zasadniczych wymagań dla maszyn, Dz. U. 2004.204.2087 [⤣]
- Producenci są zwykle również użytkownikami maszyn i w tym zakresie podlegają też DN. [⤣]
- jakieś wymagania zawsze były, oczywiście, ale mowa teraz tylko o DN i DM [⤣]
- dyrektywa ws. wprowadzenia środków w celu poprawy bezpieczeństwa i zdrowia pracowników w miejscu pracy [⤣]
- 6.2.e [⤣]
Dodaj komentarz