Normy, czyli gdy nie wiadomo o co chodzi…

Czym różni się norma od przepisu? M.in. tym, że norma jest płatna i dobrowolna, przepis — obowiązkowy i bezpłatny. Wydaje się to uczciwe: nie muszę płacić za normy, jeśli nie są mi potrzebne; nie muszę płacić za przepisy, choć są potrzebne. Teoretycznie.

Od dawna pojawiały się przepisy zmuszające do stosowania norm, np. ogólne przepisy bhp („schody powinny być zgodne z Polskimi Normami” itp.). Ale prawdziwy skok na kasę nastąpił przy wprowadzaniu dyrektyw „nowego podejścia” i idei normy zharmonizowanej. Pomysł jest genialny w swej prostocie: zamiast tworzyć prawo dające się zrozumieć i zastosować, należy wskazać normy jako konkretną realizację zgodną z przepisami, które same mogą pozostać niejasne. Dzięki temu pojawia się popyt na normy, których może nikt by nie chciał, a instytucje normalizacyjne mają dodatkową możliwość wyciągnięcia pieniędzy od podatników, którzy i tak te instytucje utrzymują.

Aby jednak uniknąć wszelkiego ryzyka, autorzy dyrektywy maszynowej wprowadzili dwa dodatkowe zabezpieczenia.

1. Ktoś mógłby próbować wykazać zgodność maszyny z wymaganiami bez użycia norm, dlatego dla niektórych rodzajów maszyn (wymienionych w zał. 4) stosowanie norm jest wymagane wprost. Alternatywą jest zatrudnienie tzw. „jednostki notyfikowanej”, czyli: tak czy owak zapłacić trzeba.

2. Normy nie dają bynajmniej pewności, a jedynie „domniemanie zgodności”. Urzędnik pilnujący, by nie przeszkodził wróg, nadal może kwestionować wszystko.


Komentarze

Jedna odpowiedź do „Normy, czyli gdy nie wiadomo o co chodzi…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

zagadka — captcha *Time limit exceeded. Please complete the captcha once again.